NIE KASOWAĆ!!!

wtorek, 8 października 2013

Classic & Custom Saturday Night Cruise #9 - Warszawa 2013

   Ostre promienie słońca, szerokie bulwary Los Angeles, palmy dające wytchnienie przed upałem i wszechobecną gorączką. Klimat relaksu, chillout'u i wolności. Zachodnie wybrzeże nieodłącznie kojarzy się nam z atmosferą dobrej zabawy, wypoczynku, surferami i laskami ubranymi w skąpe bikini.

   Ten klimat spróbowała jakiś czas temu przeszczepić na polski grunt ekipa właścicieli Garbusów z Warszawy - Buzzing Bugs.

   Pierwszy event z serii Saturday Night Cruise odbył się w październiku 2009 roku. Dziś impreza ewoluowała w bardzo dobrze zorganizowane spotkanie wszystkich klasycznych oraz custom'owych samochodów i przede wszystkim ludzi zarażonych jedną pasją.

   Oglądając zdjęcia, czytając relacje, przeglądając opinie, a przede wszystkim otrzymując zaproszenie od Rebela, pomysłodawcy przedsięwzięcia, nie mogłem odmówić sobie okazji do dobrej zabawy. W asyście ekipy Custom Factory i ich Mini Morris'a, ja i Białas bujnęliśmy się do miasta stołecznego Warszawa na 9'ty z kolei Saturday Night Cruise

   Trasa szybka, bezstresowa. Standardowo też narobiliśmy sporo zamieszania na autobahn'ie. Na miejscówkę Polfy Tarchomin dotarliśmy chwilę po 17:00. Na placu można było obejrzeć już kilkadziesiąt wypasionych aut. I mimo siąpiącego deszczu nastroje uczestników podnosiły skutecznie temperaturę. Na wejściu dostaliśmy pakiet startowy, co szczerze mnie ucieszyło, szczególnie, że uczestnictwo w cruzie było bezpłatne. W ofercie była również niesamowita szama. Prawdziwe, wypasione Burgery i przepyszna Pizza z Żuka, na którą się skusiłem. Oprócz tego można było kupić sobie kiełbaskę z grilla, piwko z kija, ciasta i ciasteczka od przemiłej ekipy z Fiata 500, a także wspaniałą, robioną na miejscu kawę od mobilnej kawiarni tamKafe.

   Ewidentnie dało się odczuć, że grupka ludzi tworząca to czillout'owe przedsięwzięcia zna się bardzo dobrze, nie pierwszy raz kreuje coś razem, a przy tym bawi się niesamowicie zarażając innych ludzi swoim pięknym podejście.

   Całą imprezę uświetniła również loteria z cennymi nagrodami oraz sprzedaż świetnych koszulek. Mnie natomiast najbardziej uradował fakt spotkania się z warszawską ekipą Wartburg owner'ów. Niby Niutek i Batman zajechali na ulicę Fleminga Dużym Fiatem, ale w końcu liczył się klimat i fakt, że zobaczyłem ich sympatyczne mordki.

   Czas mijał bezlitośnie szybko. Spotkanie na parkingu dobiegało końca, ale nie był to absolutnie finał dobrej zabawy. Co prawda ekipa Custom Factory w pewnym momencie zwinęła się do domu, ja jednak wraz z poznanymi na miejscu ludźmi chłonąłem tę atmosferę dalej.

   Przyjemny, prawie godzinny cruz'ing ulicami Warszawy, może nieco zbyt szybki, doprowadził nas do kolejnego, urokliwego miejsca. Dzielnicy wszelakich firm, terenów przemysłowych, które stały się wspaniałą lokalizacją dla pubu o wdzięcznej nazwie - 2Koła 

   Ulica była już gęsta od ludzi i samochodów. Gwar, hałas, poustawiane gęsto motocykle, zaparkowane ciasno auta. To był klimat. Niesamowity, tak inny od tego, do czego przyzwyczaiłem się na spotkaniach fanów klasyków czy aut modyfikowanych. Flanelowe koszule, ciekawe tatuaże, brylantyna na włosach, wzorzyste sukienki dziewczyn w stylu Pin-up. Rozmowy o kalifornijskim stylu tuningu, amerykańskich furach, muzyce.

   No właśnie, ona również zrobiła na mnie ogromne wrażenie. W środku lokalu grał bowiem zespół - The Real Gone Tones reprezentujący popularny w kręgach Kustom Culture styl Rockabilly. Byłem jak zaczarowany. Tłumy, przyjemne dla ucha rytmy i co ciekawe na kontrabasie grał mi całkiem znajomy gość - "Mauy" Człenio poznany kiedyś w warszawskim lokalu "Znajomi, znajomych" w zupełnie innych okolicznościach. Był pierwszą osobą która zainteresowała się autem, jednocześnie pomagając mi znaleźć miejsce dla mojej glebogryzarki.

   Z resztą wszyscy byli mili, gościnni i sympatyczni. Bawiłem się wyśmienicie, ale niestety czas naglił. Około 22:00 należało wracać do Łodzi. Wyruszyłem w drogę powrotną. Tylko ja, On i autostrada. Było świetnie. Trasa, 110km/h na blacie, żółte snopy świateł i muzyka w głośnikach.

   Na podsumowanie chciałbym dodać jeszcze tylko, że sobotni wypad sprawił mi niesamowitą frajdę. Z ust uczestników padło wiele ciepłych słów o aucie, o dziwo również o stronie WR. Niektórzy ludzie byli w szoku, że przyjechałem z Łodzi specjalnie do nich. Dodatkowo warto nadmienić, że nie odczułem jakiegokolwiek lansu czy pozerki. Każdy przybijał piątkę, dopytywał o auto. Zupełnie inny klimat niż na tych wszystkich oklepanych imprezach z VAG'ami w tle. Nie było niuń na szpilkach, najnowszych Canonów, iPhon'ów i całego, tego szpanerskiego szmelcu. Wszyscy proponowali coś na ząb, pytali czy można zrobić fotkę, próbowali wcisnąć mi browar, zapraszali na potańcówkę - rewelacja. 

   Zmęczony ostatnio całym tym tuning'owym klimatem, pustym blichtrem odnalazłem ludzi serdecznych i prawdziwych. I mimo iż i większość z Nich kocha VW, Fordy czy wszelkiego typu auta amerykańskie, to szanuje je na równi z autami zabytkowymi, a szczególnie tymi tworzonymi własnymi rękami.

   Jestem bardzo, ale to bardzo pozytywnie zaskoczony całością imprezy i kolorytem jaki jej towarzyszył. 

   Na kolejnym Saturday Night Cruise pojawię się na pewno w czerwcu lub lipcu, bowiem ogromnym plusem będą wtedy dłuższe dni, słońce i upał rodem z amerykańskiego wybrzeża. 

   Nigdy nie byłem w stanach, ale niemal tak się czułem . Wszystko zasługą odpowiedniego klimatu, który z powodzeniem stworzyli wspaniali organizatorzy. Niesamowite zakończenie sezonu.

   Imprezę ogarnęła ekipa: Buzzing Bugs a także ludzie z:  Cal-Look.pl, California-Look.pl, Resto-Cal.blog.pl , LocoBandito , RustnFast , Projekt58     

Zerknijcie na garść zdjęć jakie udało mi się ustrzelić.


Kliknij na obrazek aby przejść do galerii Flickr.com


   Zapraszam również do zapoznania się z jedną z lepszych i ciekawszych fotorelacji, której autorem jest GiiFOTO. 


Kliknij na obrazek aby przejść do Facebook'owego profilu GiiFOTO


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz