Na twarzy
czuję nasilające się ciepło. W ten pochmurny dzień, żar lampek
rozświetla lica otaczających mnie, zupełnie obcych mi ludzi. Z kieszeni
wyjmuję mały znicz. Zdejmuję przykrywkę. Otwieram paczkę zapałek. Sięgam jedną z nich. Przesuwam po drasce. Ta natychmiast zapala się, by
po chwili swoim płomieniem zarazić knot. Wpatruję się w to rozniecone
światło. Wspominam dzień, w którym dostałem kluczyki do Wartburga. Moment, w którym moja radość została tak srogo skrzyżowana ze
smutnym wyrazem twarzy Pana Bolesława. Myślę o gromadzących się w jego oczach łzach i
tym pytaniu czy aby na pewno będę dbał o auto.
Zakładam przykrywkę. Dumam jeszcze sekundę i odkładam światełko wraz z innymi zniczami zapalonymi w intencji najróżniejszych, często bezimiennych postaci. Zrobiłem to po raz drugi. Z wdzięczności, przez szacunek i pamięć człowieka, dzięki któremu dziś spełniam swoje marzenia.
Zakładam przykrywkę. Dumam jeszcze sekundę i odkładam światełko wraz z innymi zniczami zapalonymi w intencji najróżniejszych, często bezimiennych postaci. Zrobiłem to po raz drugi. Z wdzięczności, przez szacunek i pamięć człowieka, dzięki któremu dziś spełniam swoje marzenia.
Po całym dniu spędzonym na łódzkich cmentarzach wracam
zadumany do domu. Odpalam komputer, włączam Facebook'a. Z wielu stron
atakują mnie tytuły wpisów: "Grzyb Grobbing", "Grzybobranie", "Uwaga,
Grzyby wyjechały na drogi", "Ustrzeliłem Grzyba w klasyku", "Grzyby
przyjechały na smentaż", " Jado Grzyby jado!" Myślę sobie czy to nowy,
narodowy sport. Co siedzi w głowach takich ludzi. Wiele z tych
wypowiedzi, to prywatne komentarze, ale nie brak również wpisów na
oficjalnych profilach zajmujących się tematyką klasycznej motoryzacji.
Co z Wami jest nie tak?
Czy ludziom w wieku naszych dziadków nie należy się
szacunek. Czy normalnym jest nazywanie ich dziadami, grzybami,
staruchami. Przecież gdyby nie wytrwałość wielu z nich, dbałość,
sentyment - większość z nas nie miałaby tej unikalnej przyjemności
posiadania klasyka.
Na początku, to było nawet śmieszne. Teraz, kiedy pojawia się to tak często, ukazuje tylko ludzką beznadzieję i kretynizm.
Na początku, to było nawet śmieszne. Teraz, kiedy pojawia się to tak często, ukazuje tylko ludzką beznadzieję i kretynizm.
Rozmawiam na ten temat z moim dobrym kumplem. Podziela zdanie, jednocześnie przytacza sytuację, która wydarzyła się całkiem niedawno. Któregoś razu dane mu było spotkać parę starszych ludzi w Fiacie 125p. "MR" Opowiedzieli wtedy wzruszającą historię auta i uczucia jakim go darzą. Nie było to żadne psychologiczne studium postaci czy sytuacja rodem z filmów Jean'a Paul'a Belmondo. To zwyczajna, tak wiele razy słyszana opowieść o wieloletnim wyczekiwaniu na auto, o gromadzeniu środków kosztem codziennych wyrzeczeń, o pożyczaniu pieniędzy na przedpłatę od dalekiej rodziny. Piotrek twierdzi, że o ile zwykle nie rozczula się przy takich okazjach, to tym razem poczuł niemal więź z tymi ludźmi, emocje, prawie ciężar tych problemów z jakimi się wtedy zmagali.
A czy młode pokolenie potrafi to uszanować i docenić.
Szczerze wątpię, szczególnie, że większość dzisiejszych gówniarzy, nawet pojęcia nie ma czym były przedpłaty. Skoro hejting i szydera z ludzi starszych przybiera takie formy, to czego od nich oczekiwać.
Dziwi mnie tylko ich dwulicowość. Z jednej strony śmieją się tym emerytom w ich pokryte niczym bliznami, pomarszczone twarze, z drugiej zaś, najchętniej weszli by im do dupy, aby tylko móc kupić klasyka. Żałosne.
Codzienna, tytaniczna walka z korozją, częste mycie, pokrywanie kolejnych fragmentów samochodu, obfitymi dawkami Fluidolu, sprawiły, że możemy cieszyć się swoimi nienagannymi autami. Dzięki temu realizujemy swoje pasje, tworzymy z tego cały, szeroko rozumiany lifestyle. W zamian za ich wysiłki odpłacamy się tylko wrzutami i niewybrednymi żartami. Co o nich wiemy, o ich historii, problemach. Nie mamy pojęcia ile im zawdzięczamy.
Wypadałoby przynajmniej nie mówić nic. Bo o ile kupicie auto od handlarzyny, który furę wykopał z garażu podstępem, dając za klasyka marne grosze, to z tymi ludźmi nie łączy Was nic. Ale uwierzcie mi, stając się nierzadko drugim właścicielem oldtimer'a [ tak jak ja ], nawiązujecie więź. Na bank dla nich to auto znaczyło i tak dużo, dużo więcej niż dla Was. Dziś bowiem bardzo często gro osób oldtimera traktuje tylko jako dobry fun i modny trend.
Może więc choćby raz w roku warto zdobyć się na pewną refleksję. Choćby krótką myśl na ten temat. Kupno takiego auta to kontakt, to historia. Kawałeczek jakiegoś momentu, który bez tego człowieka nigdy by nie nastąpił. Znaliśmy tego człowieka, dał nam coś co lubimy, kochamy i czemu hołdujemy.
Szanujmy się nawzajem, to wraca...
Pan Bolesław kilkakrotnie dopytywał się za pośrednictwem swojego wnuczka o limuzynę. Był wzruszony na wieść, że Białas tego samego roku, w którym zmienił właściciela, bezawaryjnie zaliczył zlot w Eisenach. Zmarł w kwietniu 2011 roku. W tym samym miesiącu, w którym 24 lata wcześniej stał się szczęśliwym posiadaczem Wartburga 353S.
Tekst ten nie powstałby bez szczerej i obfitującej w głębokie przemyślenia rozmowy z Piotrkiem Goślińskim, którego w paru miejscach ordynarnie zacytowałem i któremu dziękuję.
Piotr .Kruchy. Kruszyński
Świetnie napisane i proszę o więcej takich artykułów.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie napisane. Jestem pod wielkim wrażaniem.
OdpowiedzUsuńBardzo fajny wpis. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTaki samochód to prawdziwy klasy i jestem zdania, że teraz niestety już nie znajdziemy ich zbyt wiele. Zastanawiam się czy również jest możliwość przerobienia takiego samochodu na gaz. Nawet jak czytałem na stronie https://kioskpolis.pl/auto-na-gaz-cena-ubezpieczenia/ to samo ubezpieczenie OC może być zależne od instalacji gazowej.
OdpowiedzUsuń