NIE KASOWAĆ!!!

wtorek, 2 sierpnia 2016

wystawa ClassicCarsLodz z okazji urodzin miasta - Łódź 2016



     Pogoda tego dnia była zagadką. Raz byłem gotów prażyć popcorn na masce Białasa, by po chwili pod koszulą skrywać obiektyw mojego wysłużonego Olympusa. Aparatu, który co prawda w swojej karierze zniósł zadziwiająco wiele, to jednak deszczu mógłby tym razem nie zdzierżyć. I to może właśnie przez tą, zmieniającą się z prędkością Luxtorpedy SAx90080 aurę, niektóre ustrzelone tego dnia zdjęcia, są momentami nieco przepalone, a innym razem jakby deko zwęglone. Ale szczerze? - to był chyba jedyny problem w ten sobotni, mocno wyczillowany dzień.

     Termin przypadający na koniec lipca wybrany na wystawę samochodów klasycznych nie był w żadnym wypadku przypadkowy. Dokładnie 29 lipca, 593 lata temu, Łódź dostąpiła zaszczytu otrzymania praw miejskich. W miejscowości Przedborze, roku pańskiego 1423, król Jagiełło, właśnie w dzień Św. Marty umocował dotychczas istniejącą osadę, prawem magdeburskim. Zezwolił tym samym na bardzo istotne z punktu widzenia rozwoju, cotygodniowe targi w środy oraz dwa doroczne jarmarki. Konkretnie w dzień po Bożym Ciele i w dzień po Wniebowzięciu św. Marii Dziewicy Chwalebnej. Był to istotny moment w historii "miasta" zlokalizowanego od zawsze na zbiegu ważnych szlaków komunikacyjnych. Na jednym z nich, mianowicie, dawniej nazywanym Traktem Piotrkowskim, łączącym niegdyś miasto trybunalskie ze Zgierzem, a dzisiaj znanym jako "Pietryna" spotkali się posiadacze, pasjonaci i fajni starej motoryzacji.

     Jak do tego doszło, że mogliśmy nie dość, że wjechać na deptak, na co dzień zamknięty dla ruchu, to jeszcze urządzić tam pięciogodzinną wystawę. Wszystko należy zawdzięczać stowarzyszeniu ClassicCarsLodz, którego skądinąd jestem szczęśliwym uczestnikiem. Była to druga z kolei impreza i wypada przy okazji powiedzieć, że dało się to odczuć. Organizacyjnie wszystko stało na najwyższym poziomie.

     A klimat, prezentowane auta, atmosfera? Było bardzo sympatycznie. Ludzie co prawda czasem przeginali na przykład wkładając palucha między oponę, a błotnik, ekscytując się przy tym wręcz histerycznie :


     - Tam nawet kciuk nie wchodzi!


     albo wykrzykując radośnie:


     - No nie mogę, jak można było go tak obniżyć?! To jakaś masakra!



     to jednak sami uczestnicy dopisali, a na Piotrkowską przyszli również gapie w ilościach tłumnych, co cieszyło chyba wszystkich. Co tyczy się samych aut, było różnie. Nie będę napominał zbyt mocno, iż kilka samochodów po prostu mi się nie podobało lub prezentowało poziom raczej wątpliwy, a tym samym nie nadający się do prezentacji szerokiemu gremium. I tak była tam zarówno Warszawa malowana dwubarwnym lakierem "efektowym", jak i podobnie schrzaniony Datsun czy wreszcie rozpadający się wiśniowy, dostawczy Polonez. Jednak to szczegóły, które należy zapewne zrzucić na karb nieprzeprowadzonej selekcji lub choćby niewprowadzonej liście zapisów, bowiem ślicznych aut było wiele, choć na uwagę zasługują według mnie dwa. Urocza Ascona, która prócz ślicznego lakieru, kilku ciekawych dodatków, leżała "jak nakazuje Pismo" oraz pochodzący z lat '70 kempingowy Mercedes 207, którego jakość wykończenia i detale ukryte we wnętrzu urzekły mnie tak, że do dziś pozostaję pod głębokim wrażeniem...

     I pomimo iż kilkugodzinne stanie na rozgrzanej, granitowej ulicy było nieco monotonne, a ciągłe zerkanie na auto z pewną dozą niepokoju, męczące, to jednak uważam, że warto było. Warto do tego stopnia, że przy kolejnej edycji zapewne tam wrócę. Dlaczego? Ponieważ jeszcze słyszę to magiczne zdanie. Ten głos przechodzącego obok mnie staruszka trzymającego w jednej ręce laskę, a w drugiej dłoń wnuczka, mówiącego mu głosem przejętym, rozrzewnionym i tkliwym. Nadal wibrującym mi w uszach: 


     - wiesz Piotrusiu, takim właśnie Wartburgiem jeździłem do Twojej Babci, gdy starałem się o jej względy.



wystawa ClassicCarsŁódź z okazji 593 urodzin miasta Łodzi
Kliknij na zdjęcie aby zobaczyć fotografie w dużej rozdzielczości zamieszczone w galerii Flickr.


     Dziękuję wszystkim swoim bliskim, a w szczególności Żółwikowi z zielonego Trabanta 601, a także przyjaciołom tym znanym - siema Aron, jak i poznanym - siema Ola... za wspaniała zabawę i wyluzowany klimat imprezy. Mam nadzieję, że będą jeszcze podobne event'y, które pozwolą się nam spotkać, pogadać i przede wszystkim wspólnie pośmiać.
     


Autor: Kruchy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz