NIE KASOWAĆ!!!

środa, 4 lipca 2012

Internationale Wartburg Treffen - Eisenach 2009

Pierwszy, jeszcze nie aspirujący do miana międzynarodowego, zlot Wartburga odbył się w 1999. Jak łatwo się domyśleć w tym roku obchodzona miała być okrągła 10 rocznica tego wydarzenia. Takiej okazji nie mogłem sobie odpuścić. Mając wreszcie egzemplarz auta, w dobrej kondycji, wart pokazania, zdecydowałem się wybrać do Mekki po raz pierwszy Wartburgiem. Wcześniejsze dwie próby nie powiodły się, dając mi tym samym jeszcze większą motywację do działania. Pracy przy aucie było niewiele ale równie mało było czasu. Na dwa dni przed wyjazdem zmieniałem jeszcze łożyska, tarcze i klocki hamulcowe. Muszę uczciwie przyznać, że większą część prac wizualnych nad Wartburgiem wykonała Łasia, za co należą się jej ogromne podziękowania.

Planowany na 18:00 czwartkowy wyjazd w efekcie przesunął się na godzinę 20:00. Umówieni z Grupą Poznań ruszyliśmy autostradą w kierunku Świecka. Trasa była wyśmienita i już o 23:00 w połączonym składzie uderzyliśmy na Berlin a dalej na Jene, Ruhle i Eisenach.W efekcie zmęczenia mojego i mojego ojca musieliśmy zrobić sobie godzinny odpoczynek i dotarliśmy na zlot później niż reszta ekipy. Czas jednak i tak był bardzo dobry. Białas trasę połknął niesamowicie łatwo, jak na prawdziwego cruzera przystało. Dzięki temu już od samego początku na mojej twarzy rysował się przeogromny banan. Tak też było już do ostatniego dnia. Spełniło sie moje marzenie, które powstało w mej głowie już w 2007 roku i którego realizacja powiodła się dopiero za trzecim razem.

Po rozbiciu obozowiska i zmianie setupu samochodu na zlotowy, rozkoszowałem się eventem i całą atmosferą. Whity był wysprzątany, pootwierany w celu lepszej prezentacji wnętrza, komory silnika i zabudowy bagażnika. Myślę, że nie miałem się czego wstydzić. Niskie zawieszenie, szeroka stal, parę nalepek, odświeżone oryginalne sportowe fotele, kilka ciekawych dodatków wraz z tabliczkami informacyjnymi sprawiały, że prezentacja auta nie odbiegała europejskiemu poziomowi.

Tego wieczoru dzięki wysiłkowi Enrico Martina i reszty organizatorów miało mieć miejsce, jeszcze jedno ciekawe wydarzenie. O 21:30 zaprezentowano po 4 latach pracy, auto stworzone przez sympatyków z Eisenach Wartburg Fahrer Club. Była to najprawdziwsza limuzyna. Przedłużony Wartburg z podwójną kanapą, miejscem na szampana zrobił wśród uczestników furorę. W jeszcze większe osłupienie wprawiło nas show jakie zorganizowano przy tej okazji. Muzyka, gra świateł, pokaz sztucznych ogni i żart w jaki nas wciągnięto. Wszystko to zasługuje na pochwałę. Sprawiło, że atmosfera była gorąca a zabawa rewelacyjna.

Dzień chylił się ku końcowi. Wieczór spędzony na sączeniu browarów, whisky i rozmowach dopełnił całości. Ilość przyjezdnych aut i ekip wróżyła, że następny dzień obfitował będzie w równie wiele atrakcji.

Nastała sobota. Nie mogłem długo spać. Poranna przejażdżka na pobliską stację była atrakcją samą w sobie. Wreszcie mogłem pokazać swoje auto wszystkim mieszkańcom Eisenach. Sprawiało mi to ogromną frajdę. Liczne uśmiechy, odwracające się głowy.

Na zlot nieustannie zjeżdżali się kolejni fani marki. Plac wypełniał się po brzegi. W historii moich wizyt w DE nigdy wcześniej nie widziałem tylu aut. Nie pozostawało nic innego jak ruszyć w tłum i uwiecznić wszystko na kamerze i aparacie. Skład uczestników podobny, aczkolwiek z powodu większej ich liczby, nadal różnorodny i równie ciekawy. Zabrakło paru uczestników z lat ubiegłych, z którymi chciałem nawiązać bliższy kontakt. Zastąpili ich jednak nowo poznani przyjaciele, jak np. przesympatyczny Carlo z Holenderskiej ekipy 2tvn.nl

Dzień mijał na kręceniu filmu, robieniu zdjęć, zwiedzaniu straganów z częściami, których w tym roku dopisało aż nadto, szukaniu gadżetów i kupowaniu pamiątek. Pamiętacie jak pisałem relację z 9 zlotu i narzekałem na brak zakupów - w tym roku odbiłem to sobie z nawiązką. Jak zwykle zabrakło części czy tuningowych dodatków, zdążyłem się jednak do tego przyzwyczaić.

Dobra muszę się do czegoś przyznać. Parę razy w ciągu dnia zdarzyło mi się wziąć auto na przejażdżkę tylko po to by pokazać się na zlocie, by ktoś zrobił zdjęcie, by polansować się na mieście. Wydaje się głupie i bezsensowne - to tylko tak się wydaje , ponieważ zrozumie to ten kto był na zlocie. Rozpierająca duma, to uczucie nieporównywalne z niczym innym. Wracasz do kolebki, do mekki, do miejsca gdzie stworzono Twoje auto, z którym jesteś zżyty, z którym łączy Cię coś więcej. Pokazując się innym dodatkowo uświadamiasz im, że auto z Polski też może być zrobione ze smakiem, że przyjechało te 800 km o własnych siłach. Ja to tak odbierałem, dlatego też tego typu cruzingi były mi potrzebne do dokarmienia mojej duszy i mojego ego.

W sobotę trzeba było pogodzić parę rzeczy. Oglądanie niezliczone ilości pięknie utrzymanych klasyków, nawiązywanie różnych znajomości oraz odwiedzenie specjalnie otworzonej z okazji jubileuszu - kantyny. W przesiąkniętej klimatem socjalizmu przyfabrycznej stołówce obejrzeć można było samochody, na które nie znalazło się miejsce w muzeum. Są tam takie rodzynki jak chyba wszystkim znany milionowy egzemplarz Wartburga 353, Melkus RS1000, model 353 z instalacją gazową oraz wiele innych aut np. specjalnego przeznaczenia. Obejrzenie tego miejsca wraz ruinami opuszczonej fabryki i mała sesja zdjęciowa na jej tle była warta każdej spędzonej tam minuty.

Ponieważ nieubłaganie zbliżała się godzina 18:00 a wraz z nią tak przeze mnie wyczekiwana wspólna zlotowa wycieczka po okolicy musieliśmy wracać na plac. Punkt 6-sta zaczęliśmy ustawiać się do wyjazdu. W drogę oczywiście nie ruszyli wszyscy, jednak miło było widzieć pełen polski skład. Przejazd przez miasto przygotowany był niemal perfekcyjnie w iście naszym stylu - przejazdy na czerwonym, poblokowane przez organizatorów, skrzyżowania. Trasa wiodła malowniczymi okolicami Eisenach, przez przyległe wioski i miasteczka. W pamięć zapadli mi ci wszyscy ludzie, którzy entuzjastycznie nas witali i machali nam. Co po niektórzy przygotowani na nasz przyjazd siedzieli sobie na krzesełkach popijając piwo. Było to coś niesamowitego. Przypomniałem sobie te wszystkie wspólne wyjazdy i imprezy. Poczułem ducha tej wspólnoty i zatęskniłem za polskimi zlotami, ale jeszcze przyjdzie taki czas...

Parada zakończyła się na przepięknych, urokliwych, ciasnych uliczkach, rodzinnego miasta Wartburga. Dla wielu ta sympatyczna przejażdżka była zakończeniem zlotu. Nas czekał za to jeszcze jeden niezapomniany wieczór.

Niedzielny poranek przywitał nas pogodą zwiastującą deszcz, zupełnie jakby dając nam odczuć, że zlot dobiega końca i czas się zbierać. Pewnie, dlatego wszyscy zajęli się pakowaniem i zakończenie zlotu nie miało już tak uroczystego charakteru jak w roku ubiegłym. Po poświęceniu samochodów przez niezastąpionego ojczulka Pax'a i pożegnaniu z ekipą Enrico ruszyliśmy do domu. Wspólnie z Poznaniakami zahaczyliśmy jeszcze o zamek Wartburg, gdzie po raz pierwszy nie musiałem płacić za parking wjeżdżając tam tym kultowym wozem.

Powrót do Polski również zaplanowaliśmy przez Berlin i Świecko. Do pewnego momentu wracaliśmy grupą jednak w wyniku braku stacji gazowych, problemów z komunikacją w trasie oraz paru kilometrowym korkiem rozłączyliśmy się. Podróż była udana i gdyby nie wypadek na autostradzie pod Zgierzem, trwała by jakieś 14 godzin.

Epilog.

Ze zlotem w Niemczech jest tak: czekasz na niego niemal 12 miesięcy , zbierasz pieniądze, przygotowujesz auto po czym mijają 3 dni i jest po wszystkim, ale... no właśnie - ale warto, cholernie warto. Warto dla emocjonującej drogi, dla pokonywanych kolejno kilometrów a wreszcie warto dla tych spojrzeń, interesujących się ludzi, zdjęć na których uwiecznią Twoje auto, dla atmosfery, klimatu, wszechogarniającego Cię poczucia luzu i przepełniającego Cię szczęścia.

Podsumowując imprezę w liczbach warto wspomnieć, że na jubileusz przyjechało według szacunków organizatora 450 samochodów, zlot trwał 3 dni i zgromadził nawet 2000 osób nie licząc licznie przybyłych zwiedzających. Brali w nim udział goście z Belgi, Holandi, Szwecji, Finlandi, Wielkiej Brytanii, Polski, Czech, Węgier i Bułgarii. Była to jak dotąd najlepsza impreza w jakiej miałem zaszczyt uczestniczyć. Zapraszam wszystkich za rok na 11 Internationale WartburgTreffen w Eisenach.


Po kliknięciu w galerię zostaniesz przekierowany na stronę Flicr.comgdzie ekipa WR posiada własne konto. Fotografie są własnością Piotra "Kruchego" Kruszyńskiego. Wszelkie Prawa Zastrzeżone. Rozpowszechnianie jedynie za zgodą WartburgRadikalz.

Autorem relacji jest Piotr Kruszyński. Wszelkie Prawa Zastrzeżone. Rozpowszechnianie jedynie za zgodą WartburgRadikalz.com

Kruchy - Wartburg Radikalz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz